Ostatnio mało gram (jak na mnie), a singli to już prawie brak. Dlatego tez ucieszyłem się, że wreszcie trochę poprzebijam.
6:4 4:1
Jako że się wcześniej nie znaliśmy to już się znamy. Okazało się, że kolega to jeszcze większy "rzeźbiarz" niż ja . Większość gemów graliśmy długo i bardzo długo. Nikt nie chciał (nie umiał) przywalić tak, żeby skończyć, za to obaj świetnie graliśmy w obronie. Skutkowało to średnią długością wymian 10+ !!??
Dobrze, że jestem w miarę w dobrej kondycji, bo bym chyba umarł. Dawno nie musiałem tak biegać.
Chciałem sobie potestować w drugim secie rakietę wykopaną z piwnicy - Head I.Tour. Ma rączkę "5" i chciałem się przekonać, jak się tym gra, ale ponad dziesięcioletni naciąg i 5 metrowy aut odwiodły mnie od tego pomysłu i kontynuowałem dalej swoją starą rakietą.
Po pierwszym secie przekąsiłem Snickersa na szybko i to była najgorsza rzecz jaka mogła mi się przydarzyć. Zacząłem mieć takie sensacje żołądkowe, że uratował mnie tylko koniec czasu.