Witam! Trenowałem tenis od 3 lat, jednak od ponad roku już nie grałem i niestety już nie potrafię grać. Tzn. z kolegą, z którym trenowałem przed przerwą wygrywałem większość gier, a teraz nie mogę wygrać nawet seta (on też miał roczną przerwę). Ostatnio regularnie chodzę na korty, lecz nie widzę poprawy w swojej grze i zaczynam w siebie wątpić. Dzisiaj grałem ze znajomym, który jest samoukiem i gra od 2 tygodni, lecz mimo to sprawiał mi kłopoty i wygrałem 6:4. Szczególnie sprawia mi trudność ''wyczucie piłki'' tzn. raz ląduje 3m przede mną, a czasem leci 10m za linią końcową, czy też wchodzi lecz przelatuje 5m nad siatką. Jedynie mogę liczyć na slajsy. Macie może pomysł jak temu zaradzić, bo mimo że chodzę na tenisa prawie codziennie od miesiąca, to nie widzę żadnej poprawy.
Od chodzenia na kort, nawet codziennego, nie wymagaj poprawy swojej gry. To tak jakbyś chciał od stania przy samolocie nauczyć się go pilotować ...
Potrzebny Ci jest trening. Oczywiście regularnie grywając też powinieneś podnosić swoje umiejętności ale nie jest to jakimś pewnikiem. Gra to jedno a trening to drugie.
Poza tym pamiętaj o tym, że jeżeli nie nabyłeś jakichś umiejętności lub nabyłeś je w znikomym zakresie to zawsze łatwiej jest ponownie do czegoś wracać. Jeżeli już coś konkretnego umiałeś to będzie trudniej.
Uśmiechaj się, to nieźle wkurza ludzi
Lepiej na korcie mądrze stać niż po nim głupio biegać
Skuteczność tenisa zależy od tego jak szybko i jak mocno zrobisz przeciwnika w ch..ja
Dlatego też, tak postawiłem pytanie. To było chodzenie na kort czy faktycznie trenowanie?
Jak trenowanie to jak to wyglądało? 'Trenowałeś' z kolegą czy z trenerem itd. Post Coleman'a jest dla mnie zbyt ogólny.
Osobiście uważam, że największe postępy widać na początku drogi. Tak było u mnie. Dobijając do pewnego poziomu umiejętności zaczyna ograniczać nas nasza motoryka, wiek, chęci i zdolności.
Dlatego niektórzy amatorzy dobiją do NTRP 2.5 a inni do 4.5. Kwestia indywidualna.