W czasach
około-fibakowych (ładna nazwa skądinąd) sam miałem kilka supłów na radzieckiej drewnianej rakiecie.
Ale nie ma się co dziwić, jeśli częściej odbijaliśmy kamienie niż piłki.
Wracając do naciągu. Połatać pewnie by się to jakoś dało... W końcu ludzkość na księżyc lata, to z pękniętym naciągiem sobie poradzi. Inna sprawa to celowość takiego zabiegu!? To są (prawie) dwie środkowe struny, czyli te najczęściej grające. Sąsiednie też już napięcia nie mają. Ten naciąg nawet po podwiązaniu będzie martwy. SzczepX sam musi wiedzieć, jaką wagę przywiązuje do jakości swojego naciągu. Jeśli nie tak wielką, to za dwie dychy dostanie w markecie dwie pary rakiet do badmintona z lotkami.
A ja sam pewnie obiektywny też nie jestem - prędzej naciągowy fetyszysta.