Z tym wyborem wyczynowych ram to jest trochę bardziej wielowątkowa sprawa. Jedni tak wybierają bo wydaje im się, że faktycznie dobrze im się nimi gra (czemu - już pisałem i tu i w jakimś artykule). Inni je kupują bo chcą się popisać, to ich "uprofesjonalnia". Jeszcze inni bo koledzy też grają. Niektórzy może nawet przez przypadek i brak wiedzy, ich tok myślenia jest taki, że jak grają nimi topowi gracze (a nie grają faktycznie
) to pewnie jest to produkt najwyższej jakości. Nie wiedzą, bo niby skąd, że to nie telewizor czy komórka
, to tak nie działa.
Co do samego wyboru ram to warto wybrać to co do nas pasuje, ewentualnie lekko nas przerasta (wtedy bardziej się skupiamy i gra jest wyższej jakości). Natomiast przy wyborze ramy zdecydowanie za trudnej ramy ludzie blokują sobie często rozwój, a nawet uwsteczniają swoją grę. Często już na samym starcie ludzie utwierdzają się w słuszności takiego błędnego wyboru. Idą do sklepu, biorą niepewnie ramę w rękę i .... eee, luzik.
Bądźmy szczerzy, rama 280g, a 320-340g to raptem maksimum 60g różnicy. Co to jest 60g? Statycznie nic.
Do tego ta różnica jest zniwelowana balansem. Przecież rama lekka ma balans HH, a ciężka HL. Faktycznie, nawet 60g to jest nic ... ale tylko wtedy jak trzymamy ramę statycznie w sklepie, ewentualnie machniemy nią tam ze dwa razy, wolno i ostrożnie żeby nie uszkodzić ramy czy nie wybić komuś zębów.
No niby jest OK.
Schody się zaczynają jak trzeba tym pomachać na korcie. Rama zaczyna ważyć jak kowadło i jeszcze nic z niej nie idzie, uderzenia totalnie spóźnione. Z mojej wieloletniej obserwacji i rozmów z takimi ludźmi wynika jasny schemat działania. Zaczyna się skracanie zamachu i ściąganie ramienia do ciała. Naturalna reakcja obronna.
O ile na bekhendzie jest jeszcze OK, bo to zagranie przy ciele, po tułowiu, o tyle forhend (dobry, mocny) potrzebuje przestrzeni.
Poza tym nie oszukujmy się, u większości amatorów bekhend to zagranie na przetrwanie czy utrzymanie się w wymianie, kończy się, o ile w ogóle
, tylko forhendem.
Poza tym ludzie dostrzegają, że mocy rama nie daje i piłki są krótkie. O pogłębieniu zamachu nie ma mowy bo i tak już spóźniają. Zostaje jakieś chaotyczne przyspieszanie z kompletnym zerwaniem płynności - czyli para w gwizdek...
Inny sposób, ten bardziej "popularny", to podnoszenie piłki. Zaczynają się półbaloniki. Głębokość piłki się zgadza, przeciwnik też krzywdy nie zrobi, a i często ma z tym problemy, da się grać
. No i tak już zostaje, bo przecież: "Federer gra, gram i ja!"
I jakoś nikt nie zauważa, że trenerzy mający przeszłość zawodniczą, ale i grający rekreacyjnie ludzie z tenisową przeszłością, grają ramami w okolicy 280g-300g. Poza 300g rzadko ktoś się wyrywa.