Następne 2h za nami
.
Udało rozegrać się prawie 4 sety
. Pierwszy to anihilacja
, naprawdę nie wiedziałem jak się nazywam. Chyba nikt nie "wsadził" mi jeszcze tylu winnerów. Maciek wyczyścił każdą możliwą linię, siatka była jego sojusznikiem, do tego jeszcze masa wygrywających podań. Od bicia brawa bolały mnie ręce (dlatego przegrywałem
). Pierwszego gema ugrałem przy stanie 5:0 a cały set trwał może z 15min.
. W drugim secie postanowiłem skończyć ze slajsem i starałem się przyjąć taktykę przeciwnika, żadnego głaskania, 2,3 piłki i szukanie winnera. Maciek zaczął trochę więcej psuć (W KOŃCU) no i set skończył się tak jak pierwszy tyle, że w drugą stronę
.
3 i 4 set to również mało głaskania i szukanie szybkich rozwiązań. Ogólnie możemy być zadowoleni. Widać postęp, piłka lata z przyzwoitą szybkością a i kondycja jak na nasze lata nie taka tragiczna. Popracować trzeba nad głową i taktyką. Winner 10cm od linii jest za tyle samo punktów jak ten mierzony w nią. Zarówno jeden jak i drugi jednak, przedkłada efektowność nad efektywność (jak smecze metr za linie gdzie starczyło "dotknąć" piłki). Podsumowując, idzie ku lepszemu, pozostaje wygospodarować te 2h w tygodniu.
Dzięki Maciek i do następnego.
Wynik: 6:1, 1:6, 2:6, 1:4