Polsat był zainteresowany kupnem praw, ale ich właściciele totalnie nie wiedzą, jak to u nas wygląda. Wyobrażali sobie, że jak Radwańska gra w Miami, to cała Polska siedzi w nocy w napięciu przed telewizorami. Zaproponowana cena nie dawała nawet pola do rozpoczęcia negocjacji.
Wiadomo, że takie umowy to "pakiet", wart grube miliony. To inwestycja obarczona dużym ryzykiem: jeśli Agnieszka (nie ukrywajmy, to o nią chodzi) złapie na przykład kontuzję albo poleci forma, to będzie to strzał w stopę. A to nie jest męski tenis, nie ma Top 4, które w najgorszym razie przyciągnie nazwiskami. Moim zdaniem, jeśli nie Polsat, to EWENTUALNIE Canal+, choć tylko wybrane turnieje.
W telewizji publicznej inne pojedynki niż finały i mecze Radwańskiej/Kerber/Woźniackiej nie mają racji bytu. Na takie zakupy nie zgodzi się za to właściciel praw.
Ponadto, zdaje się, że ES nie stracił praw do wszystkiego (choć owszem, do największych imprez).
Ciekawostka: gdy Robson zrobiła finał w Kantonie, to brytyjski ES natychmiast kupił prawa do finału i pokazywał go na żywo.
Rozbawiło mnie:
Fani irytują się, bo za oglądanie meczów w internecie trzeba słono płacić - koszt rocznego abonamentu w serwisie TennisTV.com (oficjalny kanał WTA) to 90 euro, czyli ok. 370 zł.
Jakie słono? 370 złotych za wszystko jak leci z większości turniejów+archiwum spotkań? Powiedziałbym, że to wręcz bardzo tanio (taka jest opinia o tej usłudze na Zachodzie).