Tespis pisze:Ja to pisałem jak najbardziej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jestem z Warszawy, gram jak na razie tylko tutaj i naprawdę nigdy mi się nie zdarzyło żeby ktoś ewidentnie mi przeszkadzał.
Wiadomo, wpadające piłki jak najbardziej, ale żeby jakieś darcie się, czy to dzieci czy graczu, czy przechodzenie przez kort - to nie doświadczyłem.
Raz w Warszawie, a nie, w Piasecznie
, jakiś lokalny cykacz był uprzejmy zwrócić mi uwagę jak ja przechodzę przez kort?! Sytuacja śmieszna, bo panowie skończyli gema i usiedli na ławce. W tym momencie ja przemieściłem się pod siatką na korcie na drugi kort jaki był za tym kortem na jakim grali ci kolesie, najkrótszą możliwą drogą.
Gość palną tyradę, że przecież powinno się przechodzić pod siatką boczną na około. Generalnie minę miał zbolałą, bo pewnie zbierał baty i szukał odreagowania.
Normalnie to bym go nawet olał, ale ponieważ to był klasyczny foch do obcej na obiekcie osoby (mnie) to moja rogata dusza nie pozwoliła zostawić tego bez riposty.
Także z głupawym uśmiechem wyjaśniłem panu "autorytatywnie", że ja pierwszy raz gram na takiej wsi jak Warszawa i okolice, ale grywając na całym świecie, w tym w topowych akademiach (i tu poleciały nazwy i lokalizacje), nauczyłem się, że przechodzi się tak by nie utrudniać / przerywać gry, najkrótszą możliwą drogą i w miarę sprężyście a nie jak na spacerze w Central Parku w NY.
Potem dodałem, że już czas by i na tej warszawskiej wsi czegoś się nauczono, bo wstyd i zaściankiem jedzie.
Mina gościa bezcenna.
Niestety, jak sami zauważacie, tenis lekko powszechnieje za sprawą dobrych wyników zawodowych graczy i to ściąga na kort taki a nie inny "element".