Wilson Six.One TEAM była moją pierwszą rakietą, która dawała mi wyraźnego banana na twarzy. Fajne czucie piłki, a jeśli poprawić jej wagę co najmniej o 10g ( przede wszystkim w pozycjach 3&9 ) - robi się naprawdę przyzwoita rama. Większy sweetspot, większa stabilność, a chyba to są minusy tego modelu.
Pro Staff 95 - kompletnie inna bajka. Tak jak napisał dedalus - przede wszystkim brak mocy. Całą energię na zagranie głębokiej i trudnej piłki musisz wyprodukować sam. Ciężkie batalie spędziłem z tą ramą na korcie i w domu z taśmą ołowianą. I gdyby nie to, że należę do fanatyków człowieka o nazwizku Federer, pewnie szybko bym się z nią rozstał. Gram nią ponad rok i prawdę mówiąc dopiero po kilku miesiącach gry dała mi więcej korzyści niż strat w porównaniu do Six.One TEAM. Jeśli chodzi o sweet spot to wg mnie akurat ta 95" ma całkiem spory. Poza tym wypada bardzo średnio... chyba, że zrobimy tuning. Kilka gramów na godzinie 12 i ok. 10g na rączkę, SW w okolicach 320-325 to mój przepis na tę ramę. Działa. Przyjemność jest, wyniki też lepsze.
Ale to co mnie najbardziej cieszy - czuję, że właśnie dzięki trudności tej ramy zrobiłem postęp.
Co do samej ramy - miękka, o bardzo małej mocy i zbyt niskim SW w wersji sklepowej. Nie powala też manewrowalnością jak na 95".
90" to inny temat. Zgodzę się z większością na tym forum, że lepszych wyników dzięki tej ramie oczekiwać nie można !!! Przyjemność owszem. Sam nabyłem tę ramę przed miesiącem. Niesamowita. Super manewrowalna szczególnie pod siatką. Świetne czucie. O stabilności czy kontroli to już nie ma nawet co mówić. Znając od podszewki moją 95" mogę Ci powiedzieć, że nijak ma się ona do 90". Po jej tuningu ciężko znaleźć porównywalną przyjemność, a w wersji sklepowej to już w ogóle.
Wszystko zależy od tego czego oczekujesz i co będzie u Ciebie działało.
Dla mnie trafne jest stwierdzenie, żeby grać najcięższą ramą, która daje nam korzyści i nie powoduje kontuzji.