Spieszę skrobnąć kilka słów ode mnie (i od mojej małżonki), zanim mi wątek zamkną ...
Na początek słowa uznania dla wszystkich organizujących, a w szczególności dla kierownika zamieszania - hokeja. O tym jakie były obiekt, piłki i bufet pisano już wcześniej i nie będę się powtarzał. Sam chciałbym wspomnieć o drobiazgach ... Hokej zadbał, żeby odebrać przybyszy z dworca i z hotelu, użyczył gościny strudzonym podróżnikom, wszędzie było go pełno (ledwo wysiedliśmy na parkingu z auta, a on już na nas czekał
) i na wszystko miał gotowe rozwiązanie i odpowiedź. A dla mojej małżonki zorganizował nawet dziury w płocie, żeby mogła sobie nimi przejść na bulwar nad Odrą i tam pobiegać
[przerwa na kaszel ...]
Jak już go tak chwalę, nie mogę przemilczeć, że tak zorganizował losowanie, że trafiłem do "grupy śmierci"
No i koledzy z grupy nieźle skopali i tyłek. Nie dość tego na koniec jeszcze o jakiś "otrzęsinach" dla debiutantów wspominali. Ale po kolei ...
Pierwszy mecz zagrałem z Vividem. Już przy rozgrzewce narzuciliśmy sobie niezłe tempo, a jak zaczęła się gra o punkty, szybko zorientowałem się, że na takie tempo to ja raczej nie jestem przygotowany ... Sił starczyło na 6-7 gemów. Potem Vivid odkrył karty, zaczął trafiać w linie i grać wredne skróty ... Żeby mu się jakoś odgryźć, rzuciłem mu, że jest "prosiakiem" (czy to dla pingwina coś bardzo obraźliwego ...
), a do piłki meczowej postanowiłem się przewrócić, zrobić dwa koziołki i upaciać się w mączce, żeby mu tylko nie musieć podawać ręki w geście gratulacji ...
Dość żartów
Vivid dzięki za fajny, dynamiczny (przynajmniej z mojego punktu widzenia) meczyk. Ciekawy jestem, czy w normalnej dyspozycji ugrałbym coś więcej. Ciekawe, czy na pełnym dystansie udałoby mi się Ciebie bardziej zmęczyć, żeby ugrać coś więcej. Wizja rewanżu, będzie argumentem, żeby przyjechać ponownie na TF.
[ponowna przerwa na kaszel ...]
Następny mecz przyszło mi zagrać z Lionem. Rzuciłem się do ataku, a tu się okazuje, że to właśnie jest to co smoki lubią najbardziej
Nadziałem się na kilka kontr i szybko wynik zrobił się dla mnie beznadziejny. Podziwiam sposób w jaki Lion porusza się po korcie. Jest bardzo nisko na nogach i świetnie ustawia się do uderzeń, co daje mu stabilność i bazę żeby dobrać sobie pasujące uderzenie. A ma z czego wybierać ... Gdyby nie fakt, że podczas biegania "kwiczą" mu kostki jak zardzewiała hulajnoga, no to rzeczywiście kocie ruchy ... Aha, zapisz sobie drogi Lionie w Twoim notatniku: "
Smyk rozkminił mój ścięty serwis na backhand. Nie serwować już tam więcej, bo returny zaczęły wracać. A jak poprawi timing przy własnym backhandzie na moje backhandy i zacznie przy podniesionych piłkach chodzić do siatki, to urwie mi więcej niż jednego gema"
Lionie, gratulacje za tytuł
[tym razem dłuższa przerwa na kaszel ...]
Mecz o pietruszkę przyszło mi zagrać z Piotrem. Jak patrzyłem na jego mecz z Vividem, chłopaki grali dość wolną, ale dokładną piłke. Mnie Piotr od samego początku zaskoczył dość dużym tempem
Po kilku minutach zrobiło się 1:4 i zaczął się temat magicznego 2:5. Jak zrobiło się 2:5, spiąłem się jeszcze i udało się przy sporym wydatku sił wyciągnąć na 5:5. To było jednak wszystko na co było mnie stać. Piotr, przy użyciu swojego destrukcyjnego tenisa wygrał 7:5. Jak on zagrał te dwa loby, które pół wieczności leciały centymetr od sufitu ... Myślę, że maesto Santoro nie obraziłby się, gdyby Piotr zmienił swojego nicka na Fabrice69
Piotr, obiecuję Ci, że jeśli dojdzie do rewanżu, będziesz biegał więcej ode mnie niż w sobotę !
[lyk syropu na kaszel ...]
No i tyle było mojej gry o punkty. Jak już mnie wykopali z grupy, Gnom przygarnął mnie do debelka słowami "
ja biorę lewego"
No i tak przez dobre dwie godziny piłowaliśmy debelka z eReF'em i pst'em. Gnom, mimo że zaklinał się, że grywa go rzadko, świetnie czuje o co chodzi w deblu. Ma ciąg do siatki, wie co przy niej zrobić z piłka, z końcowej operuje fajnym kątem po krosie i wie jak "podzielić" się kortem z partnerem. Ja też lubię debelki i dość szybko zgraliśmy się. Trochę mi głupio, że nie mieszaliśmy się trochę z eReF'em i pst'em ... Chłopaki chyba nie nabiorą niechęci do debla
Gnom, jeśli uda nam się kiedyś przyjechać na deblowy TF, polecam się jako partner.
[Smykowa martwi się, że znowu kaszlę ...]
O jednej rzeczy nie można nie wspomnieć ! Elfi sernik ! O tym, że był smaczny, puszysty i soczysty już tu wspominano. Mi osobiście utknęło w pamięci, że ponad to, że był jaki był, był "
bez grama mąki". Na pieczeniu ciast się nie znam, ale skoro Elf o tym wspomniała, to niechybnie ważna jego cecha. Na poczatku każdy bał się go napocząć, ale jak Vivid zaczął swój mecz z Piotrem, zaczeło się ... Nawet okruchy smakowały tak,
że człowiekowi oczy z orbit wychodziły. Elf, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z faktu, że jesteś matką "nowej świeckiej tradycji" ... ba, legendy ! Do końca życia skazana na pieczenie sernika na TF'y.
[Smykowa poszła spać ... teraz mogę kaszleć do woli ]
Trochę żałuje, że tak mało było okazji, żeby pogadać ze wszystkimi. Utknąłem, jakoś tak z chłopakami z mojej grupy, z debelka i przy serniku. A chciałoby się wyjść na kort by pograć i pogadać z każdym z Was. Fajnie było się spotkać. Moja małżonka także bardzo chwaliła atmosferę turnieju, miło wspomina spędzony czas i kazała Was wszystkich pozdrowić.
Sądząc po tonie poturniejowych reminiscencji, prawdopodobieństwo ponownego TF'a we Wrocławiu jest wysokie
W razie czego, jestem chętny ...
Na koniec jeszcze
fotki, które zrobiła Ola.