Dziś testowałem dwie aktualnie produkowane rakiety, w celu wyboru nowej towarzyszki mojego tenisowego życia: Babolat Pure Aero Team i Head Graphene 360 Speed S. Obydwie o wadze 285 g, główka 100 cm3, balans 320 mm. Obydwie ze świeżo wciągniętym naciągiem Soderling Lyon, 22 kg. Przed testowanymi rakietami było postawione dość trudne zadanie - pokonanie Babolata Pure Drive Lite model z 2013r., którym gram od 2 tygodni i w którym zakochałem się od pierwszego uderzenia. Po przejściu na tego Babolata Lite (275 g, balans 320) z moich poprzednich rakiet - Technifibre ( 320 g ), zachwyciło mnie dosłownie wszystko. Kontrola, czucie, rotacja, manewrowość w szybkich piłkach sytuacyjnych. Problem w tym, że ten model nie jest już produkowany, jego obecny właściciel nie chce się go pozbyć, a poza tym wielu znawców tenisa, którym ufam, sugerowało że zdecydowanie powinienem grać czymś cięższym niż 275 g. Wybór padł więc na w/w packi o wadze 285g. Wynik tej konfrontacji okazał się w pewnym sensie zaskakujący. Dlaczego? Otóż ani Pure Aero ani Head nie dały mi w porównaniu do Pure Drive Lite - takiej kontroli, feelingu i wszystkich innych pożądanych cech, które sprawiają, że gra jest czystą przyjemnością. Uderzając piłkę Lite'm mam tak niesamowitą kontrolę, że wydaje mi się, iż nawet po oderwaniu piłki od naciągu nadal mogę -jak za pomocą niewidzialnej nici -sterować jej lotem i skierować precyzyjnie w wybrane na korcie miejsce. Ta rakieta daje nieporównywalną z niczym innym radość z gry. Ta rakieta daje wszystko o czym tenisista może pomarzyć...Nie daje tylko jednego - PUNKTÓW. Tzn. nie tyle co konkurenci. A Pure Aero oraz Head dają punkty, choć nie zbliżają się nawet do poziomów czucia piłki oferowanych przez Drive Lite'a. Wyjaśnienie tego "fenomenu" nie zajęło mi dużo czasu - Pure Aero czy Head, przy takiej samej sile uderzenia zawodnika, jako cięższe -dają mocniejszą, twardszą, szybszą piłkę. Wybór pomiędzy Babolatem Pure Drive Lite a Pure Aero czy Head’em Graphenem jest zatem banalnie prosty i sprowadza się do wyboru- czy chcę mieć przyjemność z gry czy przyjemność z wygrywania. Wybrałem (chwilowo) to drugie i na placu boju pozostały tylko Pure Aero Team i Head Graphene 360 Speed S.
Pure Aero Team vs. Head Graphene 360 Speed S
Gra z głębi kortu. Mocne, ciężkie szlajsy pod linię, były wyśmienite zarówno z Heada jak i z Babolata. Podobnie delikatne, subtelne skróty. Tu remis. Gra mocnym topspinem- niekwestionowanym królem okazał się Pure Aero. Ta rakieta wprost uwielbia rotację. I nigdy nie ma jej dość. Naprawdę ciężko jest złapać ramę. Czas kontaktu piłki z naciągiem, gdy zawodnik chce grać ofensywny topspin, zapewne dzięki szerszej niż w Headzie główce rakiety, jest baaaaardzo długi. Można nadawać piłce dowolną liczbę obrotów a i tak ma się poczucie, że rakieta ma jeszcze rezerwę i kusi, aby następnym razem spróbować kręcić jeszcze mocniej. Miałem z tym niezłą zabawę z każdym kolejnym gemem. Trudniej jest natomiast zagrać Babolatem płaskiego mocnego winnera. Kilka razy próbowałem i kort okazywał się za mały. Z Headem wydawało się to łatwiejsze, ale z kolei trudniejsze niż Babolatem było doprowadzenie do sytuacji, gdy takiego “gwoździa” można w końcu wbić.
Serwis. Przyznam że serwis lepiej wchodził początkowo z Heada. Serwuję średnio mocnym serwisem, ale z dużym kickiem. Z Heada kick był całkiem wystarczający od początku, natomiast początkowo w Babolacie nie mogłem znaleźć właściwego punktu uderzenia piłki na rakiecie. Dopiero po kilku gemach zacząłem czysto trafiać w piłkę. Warto jednak było czekać z zaciśniętymi zębami na tę chwilę. Gdy już złapałem serwisowy sweetspot, rotacja z podania znów okazała się mocniejsza niż w Headzie. Co dziwne- ja nie czułem, że piłka dostaje aż takiego kopa, ale mój rywal - dość dobrze returnujący bombardier- dosłownie co drugi return umieszczał poza kortem, nie mogąc odkręcić piłki. Łatwe gemy przy swoim serwisie kapały jeden za drugim.
Gra przy siatce - obydwie rakiety stabilne, mobilne, z dużym sweet spotem i z odpowiednim feelingiem. Head twardszy i ciut lepszy do kończenia. Ale znów- aby znaleźć się przy siatce na kończenie, raczej trzeba było zatrudnić Babolata do wypracowania takiej sytuacji.
Podsumowanie.
Ktoś napisał na tym forum, że Babolat to “rakieta dla bab”. Coś w tym jest. Babolat jest bardziej miękki, delikatniejszy i wybaczający więcej błędów. Head całkowicie neutralny, męski, taki wręcz szorstki. Grając Headem czułem się jak Wiking dzierżący w dłoni młot. Natomiast Babolatem - raczej jakbym trzymał parasol i spacerował po Londynie. Head - prostolinijny, suchy, obiektywny. Tylko co z tego? Skoro to Babolat, po cichu i niemal z angielską elegancją po prostu zdobywał dla mnie punkty jeden za drugim. Największa różnica była w wyciąganiu niskich piłek, takich niemal z czeluści piekielnych. Pewnie wszyscy je znacie. Head- zwyczajnie nie dawał rady, piłka lądowała w siatce. Babolat- dzięki dłuższemu rollowaniu piłki na strunach, głównie z szarpnięcia nadgarstkiem, jakimś cudem potrafił zawsze przenieść ją nad siatką, ku zdumieniu rywala, równie wielkiemu jak mojemu. Head’a da się lubić za 100-procentowe, sztywne przeniesienie umiejętności na prowadzoną grę. Jest jak układ kierowniczy z przełożeniem 1 do 1. Za to Babolat - umie jeszcze dodać coś od siebie, jakby +10% do każdego levelu - zwłaszcza do gry z głębi kortu, zarówno ofensywnej jak i obronnej, a także do serwisu. Ta rakieta ewidentnie pomaga i to się czuje. Można jej zaufać i być pewnym, że ciężkim spinem będzie odrzucać rywala daleko za końcową linię, a i w trudnej chwili dorzuci swoje trzy grosze i przepchnie “niewidzialną ręką” piłkę na stronę przeciwnika. Wybieram Pure Aero Team.