live pisze:
Piszemy o młodzikach czyli o dzieciach, słowo "motoryka" dla lepszej czytelności proponuje zastąpić "ogólną sprawnością fizyczną", w wypadku dzieci stwierdzenia te są właściwie tożsame. Pomijając wypadki szczególne, przykładowo: kulomiotem raczej nie będzie dziecko o wątłej budowie a koszykarzem nie będzie dziecko o niskim wzroście, to w doskonałej większości sportów, w tym przede wszystkim w tenisie czy piłce nożnej jest miejsce dla "każdego", pod warunkiem posiadania w/w ogólnej sprawności fizycznej w stopniu zadawalającym.
Do "zmierzenia" ogólnej sprawności fizycznej u dzieci służą wszelkiego rodzaju testy, w wypadku dzieci można bez większych obaw przyjąć, że jeśli jakieś dziecko wypadnie wybitnie w jakimś ogólnym teście sprawnościowym, to równie dobrze wypadnie w jakimś bardziej ukierunkowanym "specjalistycznym" teście związanym z docelową dyscypliną z małymi wyjątkami, o których wyżej napisałem.
Nie bardzo do Ciebie dociera, że w sporcie pojęcie "ogólna sprawność ruchowa" jest pojęciem nieistotnym.
Dyskusja zaczęła się od tematu selekcji do sportu. Zatem przy niej zostańmy.
Nie ma znaczenia czy ktoś jest sprawniejszy motorycznie. To nie determinuje wyboru. Ważne tylko, by miał wymagane
minimum.
Pamiętaj, to dopiero trening kierunkowy buduje i rozwija to co niezbędne. Potrzebna jest zatem na starcie tylko odpowiednia baza.
Selekcja nie polega na wyborze dzieci najsprawniejszych ruchowo. Z Twoich wypowiedzi jasno wynika, iż to byłoby jedyne, a przynajmniej wiodące kryterium. Krótko mówiąc - BZDURA.
Tenis to przede wszystkim gra umysłów, wojna psychik, fizyczne szachy. Dobra selekcja polega na tym, by wybrać dzieciaki, które mają charakter, zacięcie, charyzmę, upór, A przede wszystkim MYŚLĄ.
Jak już napisałem - to trening kierunkowy buduje i poprawia co trzeba. Ale o wiele łatwiej zniwelować braki czysto motoryczne niż inne. Co zrobisz jak dostaniesz niezłego fizola, ale kompletnego debila? Na korcie się przede wszystkim myśli a nie biega ...
Co zrobisz jak dostaniesz mięczaka czy tzw. odpuszczacza? Co z nim podgonię jak on od razu się podda?
Napisałem wcześniej, że selekcja nie polega na graniu w tenisa. Ale nie polega też na testowaniu wyłącznie motoryki, koordynacji itd.
Weź sobie najlepszego "fizola". Ja zawsze wezmę "walczaka" z głową na karku i jajami. I jestem pewny, że mój będzie jechał twojego jak burą sukę zawsze i wszędzie
Bo taki jest tenis
live pisze:
Czy ogólnie pojmowaną motorykę/sprawność fizyczną można poprawić intensywnym treningiem? Jasne, że tak ale i tak zawsze dziecko startujące z wyższego pułapu będzie lepsze. Dodam, że o ile można poprawić ogólnie to już w pewnych aspektach jest to zdecydowanie trudniejsze czy wręcz niemożliwe.
Tu odniosę się osobno.
Tak, znowu się zgodzę, że jak ktoś ma lepsze predyspozycje wyjściowe to ma duże szanse na ostateczne lepsze wyniki. Tylko problem w tym, że tenis to nie sprint. Motoryka to tylko składowa, i NIE NAJWAŻNIEJSZA.
Najlepiej to widać u ... amatorów
Na wyższym poziomie, lub średnim, (rzadziej) amatorskim, wcale nie wygrywają ci z lepszą motoryką.
Mogę nawet oprzeć się na sobie. Jestem czysto motorycznie i wydolnościowo wyraźnie gorszy od wielu moich kolegów z kortów. A wygrywam z nimi całkiem gładko. Cud?
Nie, zwyczajnie mam przewagę w innych aspektach gry, które niwelują niedobory fizyczne.
Po kolei:
- Mam odporną głowę, nie spalam się i nie podpalam. Lepiej znoszę końcówki. Rywale o tym wiedzą, to też dodatkowy stres dla nich
- Mam kompletne wyszkolenie techniczne. Mam zatem większy repertuar możliwości do szachowania.
- Czytam grę, mogę zatem mniej głupio biegać po korcie,, a więcej na nim mądrze stać
Poza tym mam doświadczenie i znam wiele trików, którymi mogę wejść w głowę rywala i pozbawić go koncentracji oraz wprowadzić stan niepokoju i niepewności. A więcej nie trzeba ...
Podsumowując. Możesz mieć świetnego motoryka o idealnych parametrach fizycznych. Jak to jednak debil bez jaj i parcia do gry to sukcesu w tenisie NIE BĘDZIE.
Najśmieszniejsze jest to, że czasem słyszysz tzw. fachowców - no taki wzrost, taka budowa, tak się rusza, i czemu nic nie idzie?
Cóż, widocznie tacy z nich spece jak z koziej d..y wuwuzela ...
U nas w wielu klubach selekcja opiera się wyłącznie na testach motoryczno-koordynacyjnych. I dlatego mamy w prawie 40 milionowym kraju tylu czołowych tenisistów świata ...
live pisze:
Vivid pisze:A przypomnę, np. taki sprinter to ma "tylko" .... zapier...ać do mety po linii prostej
Tutaj, trafiłeś kulą w płot
, chyba nie ma dyscypliny wymagającej lepszej koncentracji i odporności na stres niż biegi sprinterskie, tam nie ma miejsca i czasu na najmniejszy błąd. Puls/ciśnienie u takiego przed startem jest niemal legendarny, trzeba umieć nad tym zapanować a więc nie tylko mięśnie, no stety czy niestety liczy się też "głowa", podobnie jak w tenisie. Gorzej mają chyba tylko alpejczycy bo tam dochodzi jeszcze element strachu, nóżkę nie tylko można sobie "skręcić w kosteczce"
ale ukręcić po całości lub nawet zginąć.
Hm .... nie bardzo rozumiem taki tok myślenia. Ale może mi wyjaśnisz?
Zgadzamy się, że jest stres przed startem biegu. Zanim on nastąpi, od wyjścia na stadion mija dobre kilka minut. Potem mamy bieg, 10-11 sekund. Czego dotyczy stres też jest raczej jasne. Ruszysz za szybko - falstart. Drugi raz - wylatujesz. Takie są chyba zasady. Ruszysz za późno, praktycznie szkoda wtedy lecieć do mety.
OK łącznie kilka minut stresu. Czy wg Ciebie sprinterzy to aż takie miękiszony?
Aż takie mięczaki mentalne?
To kim są w takim razie tenisiści? Nadludźmi?
Oglądasz tenis więc wiesz jaki jest system liczenia. Niestety swoją wypowiedzią znowu dajesz powód by sądzić iż albo w ogóle na korcie nie byłeś, lub nigdy nie rywalizowałeś choćby ciut poważniej, choćby tylko na amatorskim poziomie. Albo jest inne wyjaśnienie (nic złośliwego) - grać praktycznie nie umiesz. Poziom bardzo podstawowy, wtedy niewiele ma znaczenie i się wielu rzeczy nie zauważa / odczuwa.
Tenis ma specyficzny sposób punktowania. Nie jest prawdą, jak wielu myśli, że spina to się zaczyna od 4:4.
Stres jest permanentny. Pomijam taktykę, zmęczenie fizyczne, wojnę psychologiczną z rywalem itd. itp.
Twój gem - spina, żeby dobrze podawać, a co jak serwis średnio, a return rywala siedzi? Gem rywala - jak gość serwuje dobrze, a nasz return taki sobie, to cóż - jak go ugryziesz, jak trzeba swojego potem pilnować i praktycznie musieć wygrywać licząc na tie-break. Stres ciągły. Nawet przy 0-0, bo lepiej się już gra dalej mając 15-0, a nie 0-15 (tym bardziej w swoim gemie).
I teraz wracamy do sprintu. Jak się ma te kilka minut przed startem do kilku godzin meczu tenisowego? Wyjaśnij to proszę według Ciebie.