Właśnie skończyłem oglądać mecz Muchova - Sabalenka. Pierwsze co mnie urzekło... piosenka a-ha "Take On Me" w przerwie między gemami.
Potem już poszło... Trzeci set - Białowyjec ubrany w seledynowe spodenki (pomysł podchwycony zapewne od dziewczyn z siódmej klasy ćwiczących na lekcjach w-f) ma kryzys! Gestykuluje, wymachuje ręcyma, krzyczy coś, nie wiadomo do kogo, słowem totalny odlot emocjonalny profesjonalnej tenisistki. Wstyd! A przy stanie 3:2 i 30:0 dla Czeszki, przy jej serwisie białoruski babochłop rozpierdal* rakietę i idzie po nową - dla zdekoncentrowania i wybicia z rytmu przeciwniczki. Na szczęście Muchova wygrywa i osiąga finał.
Jak ja ją lubię tę dziewczynę...