Wrażenia z gry, proszę nie traktować tego jako recenzję, czy test rakiety. Pograłem dwie i pół godziny, trochę już mogę o niej napisać. Moją ocenę proszę potraktować trochę z przymrużeniem oka, jak wiadomo, żadnym mistrzem nie jestem, a moje NTRP oscyluje na marnym poziomie 3,5-4,0.
Wilson [K]Factor [K]Six.One Tour i Wilson Six.One Tour BLX
Zacznę od tego, że zrobiłem sobie niemałą katapultę z rakiety (jelito na 23 kG). Wciągnąłbym mocniej, ale po co od razu sobie przeplotki psuć?
Amerykańskie mózgi twierdzą, że nowa "rakieta Federera" to nic innego jak poprzedni model z nowym malowaniem. Nie ma co czytać tych bzdur. Wiadomo jednak jak oni grają w tenisa... Rakiety dociążane do 370, czy 380 gram, rąbanka z końcowej linii - dla nich czucie to pojęcie abstrakcyjne.
W porównaniu do poprzednika zmieniło się... w sumie dużo, a jednak mało. Nie są to zmiany w granicach "błędu statystycznego", ale nie jest to także przepaść. Z jednej strony jest to zupełnie inna rakieta, a z drugiej prawie to samo.
Nie wiem, czy rzeczywiście została tam zastosowana jakaś nowa technologia z użyciem tak reklamowanego bazaltu. Może się nie znam, ale odnoszę wrażenie, że jelito jest strasznie wrażliwe na nieczyste uderzenia, w porównaniu na przykład do multi. Każde trafienie częścią nierekomendowaną do odbijania (poza sweetspotem) było wyrzuceniem piłki w nieznaczny aut. Nie wspominam już o tych uderzeniach przy ramie, to kończyło się najczęściej wpakowaniem piłki w siatkę. Tych nieczystych uderzeń miałem sporo, no bo właśnie, niby to samo, a jednak zupełnie inna rama.
Najlepiej grało mi się podczas rozgrzewki na małe pola. Używanie rotacji i umiejętne operowanie siłą zagrań to podstawa. Porównując z "Factorową 90-tką", tej rotacji pod dostępem miałem więcej. Na tyle więcej, by zauważyć znaczną różnicę i jak na moje możliwości, móc wygenerować niezłego topspina. Nie oznacza to, że teraz nie można strzelać sobie płaskimi backhandami - można. Po prostu dostęp do rotacji jest większy, a jak ktoś potrafi wykorzystać przedramię, to nie może narzekać. Nie wiem też jaki wpływ na tą rotację miał naciąg naturalny. Nie wiem czym charakteryzują się takie naciągi, pierwszy raz w życiu czymś takim grałem. Wiem tylko, że bolą mnie palce od przesuwania strun. To dziwne, bo ja tych strun za nic nie mogłem przesunąć, heroiczny wysiłek (dosłownie!), a piłka wyczyniała z nimi, co chciała.
Teraz napiszę trochę na temat czucia, rozpędzania rakiety i stabilności główki podczas uderzania.
Myślałem, że żadna rakieta nie będzie miała większego czucia niż ma [K]6.1 Tour... Dopuszczałem do siebie myśl, że jednak się pomylę i to czucie będzie jeszcze lepsze. Pomyliłem się. Czucie w nowym BLX'ie to jest jakiś kosmos. Przypomniałem sobie pewien fragment z pewnej recenzji z oceny w skali od 1-10 [K]Six.One Toura:
"Czucie: sto milionów!!!". Nie wiem jak można by określić czucie w BLX'ie. Poziom nadatomowy? Coś nie do opisania. Skoro ja ze swoimi marnymi umiejętnościami technicznymi mogłem zagrać skróta z końcowej linii z dokładnością co do kilku centymetrów? Ludzie, bez koloryzowania - czucie w tej rakiecie to coś niesamowitego. Przechodzi się przez piłkę jak przez powietrze. Fakt, czucie nie zależy jedynie od rakiety, naciąg też ma w tym udział, ale założę się, że po zmianie strun z naturalnych na coś bardziej przystępnego cenowo nadal będę mógł grać tak dokładne piłki.
Rozpędzanie tej rakiety w stosunku do [K]Six.One Toura jest łatwiejsze - tutaj muszę się zgodzić. Jest jednak mały haczyk. BLX bardziej "ciągnie za sobą", jak już go rozpędziłem przy forehandzie to nie było mowy o zatrzymaniu jej w połowie ruchu. Sumiennie, do końca musiałem kończyć każde odbicie, czy to prowadząc rakietę na bark, czy grając forehand WW. Granie z krótkim zamachem, kończąc w połowie ruchu tą rakietą jest niemożliwe, kortowi Herosi z ubogą techniką będą mieli trudne zadanie.
Czyli wymachy stosunkowo szybsze.
Stabilność główki przy uderzeniach - bardzo dobra, a nawet świetna. Przy czystym uderzeniu po prostu uderzałem piłkę, nie myśląc o niczym - delektowałem się całym uderzeniem. Trzeba przyznać, że jakiejś ogromnej katastrofy przy nieczystych uderzeniach też nie było, jakby mogło się wydawać. Trafiłem kilka razy przy ramie i nie wyrywało mi rakiety z ręki. Drgań też żadnych nie odczułem, składam pokłon Wilsonowi, może rzeczywiście w tej rakiecie jakaś technologia siedzi.
Jak się zgram z tą rakietą i dobiorę jakiś odpowiedni naciąg do niej, to myślę, że może być bardzo miło w nadchodzącym sezonie.
Teraz tak Was wszystkich brzydko podsumuję - pozory mylą!