Akademik,
zapominasz o jednej istotnej sprawie. O ile oczywiście są odstępstwa to jednak potwierdzają one regułę.
Trener ma jedną zasadniczą przewagę, no dwie...
Po pierwsze, utrzymuje jako takie ogranie, nawet ucząc gry rekreacyjnej.
A jak się trenowało i rakietę odstawiło to niestety, oczy te same ale już ręka i całe ciało nie. Nagminne jest spóźnianie się (raczej za późne wyprowadzanie zagrania) i niestety granie po autach. Ludzie szukają instynktownie linii, a już się nie da tak grać. To można oczywiście wyeliminować.
Druga sprawa - zwykła kondycha.
Organizm odstawiony radykalnie i często z dnia na dzień od codziennego treningu i zapotrzebowania na energię z tym związanego wiadomo jak reaguje - tyjemy.
Do tego dochodzi jeszcze to, że ludzie kończą z reguły grę z wiekiem juniorskim co pokrywa się ze zrobieniem prawa jazdy. Wsiadają za kierownicę, zaczynają też pracować, najczęściej jednak umysłowo a nie fizycznie i się to wszystko kumuluje.
Chyba na palcach jednej ręki policzę, u siebie, chłopaków w okolicy 30-35 lat, którzy grali, przestali i mają prawidłową wagę. Za to ci co pracują w zawodzie trenera nie mają z tym problemu.
Tenis to sport wysoce energetyczny, do tego wymaga szybkości i gibkości.
Tobie nie muszę tłumaczyć jaki ma na to wpływ często 10kg czy większy "bochenek".
I tu wychodzi to co już podnosiłem w innym wątku, czego się nie wybiega to zastąpi się doświadczeniem, wszechstronnością techniki, antycypacją i czytaniem gry.
Wtedy można grać fajne mecze z amatorami, nawet tymi dobrymi, przegrywa się z czołowymi.
Z byłym zawodnikiem, trenerem w wieku lat około 30-tu to jakoś cienko to widzę.
On przecież umie to samo, a nie ma "bagażnika" i ma inną wydolność.
Sam mając kiedyś koło 15kg nadwagi przeprowadziłem mały eksperyment.
Zagrałem mecz z kolegą pracującym jako trener przy około 30st. temperatury i czystym niebie. No i skończyło się 3-6 2-6 ale na ... 30 fory w każdym gemie!
Mając około 6kg za dużo mogę już z nim grać normalnie, oczywiście przegram ale bez for i z normalnym wynikiem (złapię kilka gemów) a nie na rowerze.
Natomiast myślę, że już przy około 10kg kończą się możliwości. Technicznie można nie odbiegać ale jak się nie skończy wymiany w 4-5 zagraniach to już po balu, a to wymaga gry pod dodatkową presją. Do tego kumulacja rozegranych piłek. Sił ubywa i potem trzeba kończyć w np. 3-ech piłkach.
Ja z kolegą przegrałem właśnie dlatego. Wcale nie grał mocniej czy dokładniej. Zwyczajnie się wycofał i robił wszystko by wymiany były dłuższe. Zwyczajnie mnie zaganiał w każdym gemie. Obaj wiedzieliśmy, że to najlepsza taktyka.
Gdyby poszedł na wymianę strzałów to by na te 30 fory oberwał.
Sprawę załatwiła regularność i wydolność.
Także nie da się tak sensownie rywalizować, za to z dobrymi amatorami gra się w sumie na równi.
Wrzuć sobie kiedyś w ramach eksperymentu z 10kg na brzuch i jakieś 5kg rozłóż dodatkowo na ręce i nogi. Zobaczysz mniej więcej w czym ludzie mają problem.
I masz oczywiście świadomość że to tylko "goła" masa, a gdzie wyjściowa słabsza wydolność? To trudno zasymulować i wyliczyć ale pewnie byś musiał sobie jeszcze przed grą jakiś dobry marszobieg zafundować.
Nie da się rywalizować z ligowcami. Dlatego postuluję rozbicie byłych zawodników na tych nadal czynnych i tych co już faktycznie bawią się rekreacyjnie.
Niemniej faktycznie podniosłeś temat trenerów. Bo oni faktycznie bawiąc się cały dzień w treningi amatorskie też nie bardzo mogą z ligowcami startować. Ale co z trenerami pracującymi z kadetami, juniorami? Tu już są za mocni na prawie wszystkich amatorów. I znów mamy problem...
Czyli mała aktualizacja:
1. Amatorzy do 3.5 NTRP
2. Amatorzy 4.0NTRP +, byli zawodnicy grający rekreacyjnie, trenerzy grup rekreacyjnych.
3. Ligowcy i trenerzy kadetów, juniorów, generalnie grup zawodniczych od 14lat +.
To w moim odczuciu jest jakimś nie idealnym ale w miarę rozsądnym podziałem.