To może ja zacznę...
Na kort przychodzimy odpowiednio wcześnie żebyśmy mogli jeszcze głośno z kolegą obśmiać i skomentować grę na wszystkich kortach. Wskazane też będą głośne uwagi odnośnie poszczególnych zagrań, niech wiedzą jacy uczynni jesteśmy, nie będziemy za tę pomoc wołać kasy.
Zapisywać, na którym korcie mamy rezerwację nie potrzeba, w końcu należy nam się przysługa za przysługę. Przechodzimy po wszystkich kortach i pytamy graczy, o której kończą i czy ktoś po nich gra, najlepiej w wymianie niech poćwiczą oddech.
Jak już ustalimy kort, na którym gramy pakujemy się tam od razu i zajmujemy ławeczkę żeby nogi nam nie wrosły, będzie łatwiej chłopcom podpowiadać w wymianach.
Dobrze jest zabrać ze sobą pieska to i się wyszumi, od czasu piłki poda, obce przegryzie żeby się nie myliły, kort podleje a i może coś zakopie to spadnie nam z grafika wieczorny spacer.
W podobnym celu można zabrać na kort latorośl, ale wtedy koniecznie z łopatka i grabkami, takiej ilości materiału na babki w piaskownicy nie uświadczysz. Dobrze żeby kort był położony niedaleko naszego balkonu wtedy żona mogłaby z niego nasze maleństwo donośnym krzykiem nagrodzić (wszak my będziemy zajęci).
Zostało tylko przygotowanie do gry. Należy się rozebrać do slipek (po co przemoczyć nasze ciuchy) aby pokazać naszą tężyznę, nad którą z prywatnym trenerem McDonaldsem pracowaliśmy przez całą zimę, jak też gustowne tatuaże na całej klacie.
Teraz to już można tylko rozpytać po korcie kto czym gra żeby się nasze Artengo nie pomieszało z jakimiś niemieckimi Slazengerami tych buraków obok i jazda.
A jazda w następnym odcinku....
Mam nadzieję że pomogłem.